Bronisławowi Komorowskiemu przeszkadzają funkcjonariusze PiS

Tak twierdzi Gazeta Wyborcza i sam prezydent Bronisław Komorowski w kontekście plamy, jaką na własne życzenie zafundował sobie kandydat PO w Lublinie, przeprowadzając niespodziewaną "debatę" nie z innymi kandydatami na urząd prezydencki, lecz ze "specjalistą od kur". Dziś jednak PBK narzeka na narastającą agresję polityczną, za którą oskarżył - co ciekawe - nie zwolenników Korwina, lecz PiS:

Już dwukrotnie udało się zlokalizować funkcjonariuszy PiS jako organizatorów tych ekscesów, co niepokoi, bo poważnym partiom z niepoważnymi zachowaniami nie powinno być do twarzy - ocenił Komorowski.

Gdzie i kiedy miała miejsce ta lokalizacja oraz kto jej dokonał, a - co najważniejsze - jacy to "funkcjonariusze PiS"? Nie wiadomo. Nie wspomina o tym ani sam PBK, ani organ Adama Michnika. W tym miejscu kandydat Komorowski powołał się za to na kazus Hofmana, który wedle GW został "skazany za pomówienia ws. SKOK-u Wołomin". Tyle, że po pierwsze Adam Hofman od dawna nie jest "funkcjonariuszem PiS", zaś po drugie Hofman nie został skazany, a tym bardziej za pomówienia, bo to nie był proces karny, tylko wyborczy, który może zakończyć się co najwyżej nakazaniem przeprosin i wpłacenia jakiejś kwoty na jakiś cel - za nieprawdziwe stwierdzenia. No i po trzecie, Adama Hofmana nikt nie widział na nieudanym wiecu Komorowskiego w Lublinie.

Tymczasem Bronisław Komorowski zaliczył kolejnego "pecha". Na spotkaniu z młodymi przedsiębiorcami uruchomiły się bowiem automatyczne zraszacze i w mgnieniu oka zalały salę czarnym, chemicznym deszczem. Co prawda lisi portal natemat.pl zasugerował, że stało się to z powodu głupoty sztabowców Komorowskiego, którzy postawili pod zraszaczem lampę wydzielającą duże ilości ciepła, ale nie zdziwię się, gdy niebawem okaże się, że za wszystkim stali jednak "funkcjonariusze PiS", a może nawet sam Jarosław Kaczyński.