Było sobie dwóch spin-doktorów. Działali w parze, obaj byli w PiS, obaj pomagali w wygranej śp. Lecha Kaczyńskiego, obaj wystąpili z PiS po jego śmierci w listopadzie 2010 roku, obaj byli w europarlamencie, obaj przegrali swoje reelekcje, obaj odnaleźli się po dwóch stronach sporu, czyli PO i PiS. Dziś zaczynają znowu odgrywać ważne role w wyborach prezydenckich A.D. 2015, z tym, że Michał Kamiński znacznie poważniejszą.
Michał Kamiński odbierany jest jako typowy zdrajca ideałów śp. Lecha Kaczyńskiego i z pewnością nikt od centrum w prawo nie będzie go żałował w razie powinięcia nogi. Sam odbieram go jako wyjątkowo obślizgłego typka, ponieważ wypiął się na wszystko, o czym wcześniej opowiadał z pasją. Okazało się, że jego prawdziwa pasja to wyłącznie władza i pieniądze (zegarki). Zupełnie inaczej odbieram Adama Bielana, który po odejściu z PiS nigdy nie pluł na swoich byłych kolegów i przyjaciół. Krytykował, owszem, ale nigdy nie przekraczając granic przyzwoitości.
Obecnie obaj pojawiają się w stacjach telewizyjnych i agitują. Michał Kamiński z pianą na ustach opowiada o wadach Andrzeja Dudy, natomiast Adam Bielan działa bardzo inteligentnie, jak ostatnio, gdy podkreślał walory i doświadczenie międzynarodowe Bronisława Komorowskiego.
Później zaś "zaprzyjaźnieni" z PO dziennikarze oraz politycy tej partii (czasami nawet sam Stefan Niesiołowski) mają czelność opowiadać o miłości, zgodzie i bezpieczeństwie w swoim wykonaniu oraz o nienawiści PiS, która nas czeka. To kolejna specjalność III RP (PRL-bis), czyli hejterzy stojący na czele walki... z hejterstwem. Czy Polacy znowu dadzą się nabrać? Niekoniecznie. Już za trochę ponad tydzień dowiemy się, chyba że różnica będzie na poziomie 0,1%.